Thursday 24 January 2013

24 styczen: plaza, kobiety i spiew

Po nocy na katamaranie nastapilo sniadanko w mesie. Byl nawet mus jablkowy domowej (katamaranowej) roboty. Co prawda nie umywal sie do musikow Mamy Sawickiej, ale i tak sie nam uszy trzesly. Po sniadanku pozegnalismy nowych znanjomych i ruszylismy z powrotem do Marahau. Po drodze nie moglismy sie oprzec zlotym piaskom plazy i kapieli w morzu. Tutaj tez Pawel osiagnal szczyt swojej tworczosci poetyckiej. Zacytuje tylko niektore z jego rymow: chwale sobie fale, w styczniu na plazy slonce d... parzy; Po dotarciu do Marahau odszukalismy nasz hotel na kolkach i pojechalismy wzdluz wybrzeza do Picton, skad startuja promy na polnocna wyspe. Nasz jest o 6.25, wiec czeka nas wczesna pobudka (o 5.25 zamyka sie sie bramka).

3 comments:

  1. Julka kupilas juz Pawlowi naszyjnik z Zielonego Kamienia (Green Stone)? To musi byc prezent, nie mozna go sobie kupic samemu (wedlug lokalnych wierzen). Picton jest dobrym miejscem na zakup pamiatek :)aha jeszcze jedno, muszle Paua (po polsku Pała) to tez lokalna atrakcja. Pozdrawiamy x

    ReplyDelete
  2. jakby nie zdążyła to na Camden można kupić :P

    ReplyDelete
  3. hehe. jeszcze nie kupilam Pawlowi naszyjnika. Jadeit chyba bedzie mu pasowal. Natomiast paly na szyi lepiej nie bede mu wieszac ;). A tak na serio to przeczytalam mu, ze naszyjnika nie nalezy samemu kupowac i ciagle nic z tego. Chyba za slaba sugestia byla :P

    ReplyDelete