Thursday 10 January 2013
Lady coconut
Dzis nie bedziemy Was zanudzac wpisami o swiatyniach, ale poprzynudzamy o czym innym. Najpierw o tym jak zostalam lady coconut i lady pinapple i dlaczego wszyscy tutaj maja grype. No wiec przy kazdym bardziej turystycznym punkcie jest cala rzesza sprzedawcow wszystkiego: od zimnych napoi, owocow po szale i inne pamiatki. Przy takiej konkurencji trzeba jakos zwrocic na siebie uwage klientow. Najprosciej po prostu krzyczec. No to krzycza cos w ten desen: Halo, lady, would you like to buy something? I have cold drinks, coconut, pinapple. Kiedy sie przejezdza bez checi zakupu sytuacja robi sie dramatyczna. Wtedy krzycza: Halo lady pinapple lady coconut I have cold. A teraz o zagladaniu w garnki. Wczoraj wieczorem bylismy zmeczeni i glodni. I za nic w swiecie nie chcielismy czegos co smakuje jak odgrzewana mrozona paella albo zupka chinska. Wiec poszlismy popatrzec, co daja na naszej ulicy. Patrzylismy, gdzie siedza/podchodza lokalni. I tak podeszlismy do jednego miejsca, gdzie 10ciolatek nam pokazal, co maja w garnku, podal, przyniosl herbate mrozona i na koniec skasowal (2 USD za 2 zupy rybne i 2 talerze ryzu do zupy). Kiedy jedlismy kolacje obserwowalismy, jak lokalni wybieraja potrawy. Otoz podchodza do lawy, ktora jest wystawiona, odkrywaja pokrywki garnkow, wybieraja i zamawiaja (czesto na wynos). I tak wlasnie dzis zrobilismy. Najpierw pozagladalismy do garnkow, a potem wybralismy. A teraz lezymy i trawimy na spokojnie :D
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
Julcia, no to masz nowe przezwisko ;-) A nawet dwa, zaleznie od dnia ....
ReplyDelete