Friday 4 January 2013

Champasak (4 styczen)

A dzis rano wsiedlismy w busa i pojechalismy troszke na poludnie do Champasak.  Jest to mala miescinka, ktora lezy niedaleko ruin swiatyni w stylu Angkor Wat. Przyjechalismy, znalezlismy nocleg (za troche wiecej niz 4 funty :p) rzucilismy plecaki, chwycilismy zdezelowane rowerki i pognalismy do ruin. Podazalismy za lokalnymi, czyli nawet jak byl zakaz wjazdu z powodu robotow drogowych, jechalismy w zaparte. Po jakis 8 km w koncu dojechalismy - wlasnie zaczynal sie najgorszy skwar.  Zaparkowaliy nasze super pojazdy i ruszylismy na zwiady. Powitala nas mila pani pytajac czy chcemy bilet z meleksem. Ekhem. Nie nie chcielismy, ale widzielismy jak inni jada, a potem i tak wysiadaja i musza isc. Nie mniej jednak samo zobaczenie tu meleksa bylo szokiem. Ruiny byly calkiem calkiem. Polechtaly nasza ciekawosc i teraz niecierpliwie czekamy na Siem Reap.  W drodze powrotnej zwijalismy asfalt. Nie, nie ze szybko jechalismy, ale nam sie zawinal swezy asfalt na opony, wybrudzil stopy i sandaly. A teraz siedzimy na werandzie, Pawel czyta ksiazke i czasem spoglada na jaszczurki (chyba mu sie nigdy nie znudza), Julka klepie bloga. Ponizej dostojnie plynie Mekong, rybacy przegladaja sieci i wedki, cos w kuchni aromatycznie bulgoce w garkach. A nad tym wszystkim zachyodzi slonce. Sielanka :D

2 comments:

  1. O! Jakby sie dalo to ja bym chcial jaszczurke:) fajne wpisy pozatym:)

    ReplyDelete
  2. a wolisz jaszczurke, warana, krokodyla czy gekona?

    ReplyDelete