Friday 4 January 2013
Pakse ( 3 styczen)
Wieczorkiem przyjechal po nas laweczkowy powoz i zabral nas na dworzec, przy okazji zbierajac innych turystow, az pekal w szwach. Na dworcu, jak to zwykle bywa, panowal zamet i chaos. W koncu ktos nam wskazal nasz super VIP autobus i wsiedlismy. Autobus to byla tak na prawde sypialnia na kolkach. W sumie pewno miescil ponad 30 osob. A miejsca wygladaly troche jak lozka w kuszetkach: pietrowe, ale podwojne. Na szczescie mielismy miejscowki kolo siebie ;). No i ruszylismy i wlasciwie momentalnie zasnelismy, budzac sie tylko, zeby sie odwrocic na drugi bok. Obudzilismy sie na wschod slonca a godzine pozniej dojechalismy do Pakse. Na dworcu - targu znowu zamet (dokad jedziecie, gdzie spicie, macie bilety to pokazcie itd). Nie dalismy sie tej inwigilacji, co gorsze postanowilismy zrobic cos spontanicznego. W planie mielismy pojechac dalej na poludnie, ale zdecydowalismy sie wskoczyc w busa na mala obiazdowke po okolicy. I tak ruszylismy kolo 8 mej rano, nieswiezo sie czujac, wygladajac jeszcze gorzej. W okolicy Pakse uprawia sie kawe (arabica i robusta), mozna zwiedzac farmy i pic czarne trunki. Stawalismy tez przy wodospadach i roznych wioskach. Wszedzie nam cos chcieli sprzedac, ale najgorsza byla jedna osada, gdzie biegala za nami gromada zakurzonych dzieci i patrzyla na rece pytajac: money? A dorosli lezeli przed domami na weradkach kompletnie nic nie robiac. Po powrocie do Pakse znalezlismy nocleg, wzielismy prysznic i poszlismy cos zjesc. Obzarlismy sie okrutnie, wiec ruszylismy spacerkiem przez miescine ogladajac poscigi mlodych na skuterach, maly targ i troche turystow. Po drugim napotkanym karaluchu wrocilismy do hotelu (mega obskurny - najgorszy jak do tej pory) i poszlismy spac.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment