Wednesday 30 January 2013

28 styczen: Fidzi

Rano oddalismy nasz hotel na kolkach i dotarlismy na lotnisko. Po 3 godzinach przywitaly nas spiewy panow w spodniczkach i okrzyki: Bula! Po chwili czekania wsiedlismy do lokalnego autobusu, ktory mial nas zawiesc do naszego 'resortu'. Troche nas przewiozl, wiec wysadzili nas po drodze, dzwoniac do kierowcy autobusu jadacego z przeciwka, zeby nas zebral. Akurat nadjechal po kilku sekundach i rozmowil sie z kierowca, ktory nas wiozl, powodujac niezly korek (hyhy). Poczulismy sie bardzo wazni. A na serio to tak przyjaznych i pogodnych ludzi jak tutaj jeszcze nie spotkalismy. Po dotarciu na miejsce okazalo sie, ze mamy domek z lazienka... na zewnatrz. Wiec prysznic i tron byly z widokiem na palmy i gwiazdy.

No comments:

Post a Comment